Wygląda na to, że od dziesiątków lat przechodzimy stałe pranie mózgu, tylko 20 lat temu program zmodyfikowano. Szczególnie przybiera na sile to zjawisko w ostatnich latach. Pranie mózgu stosowane było początkowo przez maoistów do „reedukacji” jeńców wojennych, żeby trzeba było mieć mniej wojska do ich pilnowania montowano strażnika w ich mózgach. A u nas pralki kręcą się od samego rana Czeka na was 5 pralek. 40kg prania równocześnie w około 45 minut Trzytygodniowe pranie będzie wyprane i A u nas pralki kręcą się od samego rana 😁 Czeka na was 5 pralek. 40kg prania równocześnie w około 45 minut 👏 Trzytygodniowe pranie będzie wyprane i | By MyLaundry - Pralnia Most searched keywords: Whether you are looking for Reklama, reklama, pranie mózgów już od rana – blog.kotarbinski.com Dzięki praniu naszego mózgu. Brutalnemu zabiegowi socjotechnicznemu. Tyle tylko, że nie ma to nic wspólnego ze współczesnymi trendami w reklamie … Z tym już wogóle jest "sajgon" Co innego prawdziwość danych jakie podają producenci na pudełkach, czy ulotkach "Reklama, reklama, pranie mózgu już od rana" Porządne firmy precyzują warynki pomiaru: przy jakiej częstotliwości, na jakim obciążeniu i jakim czasie był dokonywany pomiar. . To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję Becik Mon, 29 Sep 2008 - 09:35 Pewnego ranka moja Oliwka stoi przed telewizorem i mĂłwi..."nie Pani ja w domku"...powtarza tak chyba ze 3 razy...ja myĹ›lÄ™,o co jej chodzi???A to byĹ‚a reklama i Pani powiedziaĹ‚a..."Oliwia juĹĽ w kioskach" To tyle,dziÄ™kujÄ™ za uwage!!! olatola Mon, 29 Sep 2008 - 09:37 Gosia83 Mon, 29 Sep 2008 - 09:38 - hihi...bÄ™dÄ… wmawiać dziecku, ĹĽe w kiosku jest jak w domu caĹ‚y czas... szantrapa Mon, 29 Sep 2008 - 09:54 Hehe, dobre, ale powiem Wam, ĹĽe w mojej maĹ‚o ciekawej dzielnicy mieszkajÄ… dość...nietypowi ludzie. Jak przyjechaĹ‚am ze szpitala z malutkÄ… Oli, sÄ…siedzi wyszli zobaczyć i pytajÄ… o imiÄ™. MĂłwiÄ™ , ĹĽe Oliwia, a sÄ…siad, mĹ‚ody chĹ‚opak: "To jest takie imiÄ™? MyĹ›laĹ‚em, ĹĽe taka gazeta "...on to na powaĹĽnie Becik Mon, 29 Sep 2008 - 10:28 CYTAT(magdainpoland @ Mon, 29 Sep 2008 - 10:54) Hehe, dobre, ale powiem Wam, ĹĽe w mojej maĹ‚o ciekawej dzielnicy mieszkajÄ… dość...nietypowi ludzie. Jak przyjechaĹ‚am ze szpitala z malutkÄ… Oli, sÄ…siedzi wyszli zobaczyć i pytajÄ… o imiÄ™. MĂłwiÄ™ , ĹĽe Oliwia, a sÄ…siad, mĹ‚ody chĹ‚opak: "To jest takie imiÄ™? MyĹ›laĹ‚em, ĹĽe taka gazeta "...on to na powaĹĽnie ProszÄ™ CiÄ™,nie strasz...brrr Myssia Mon, 29 Sep 2008 - 12:35 maminka43 Mon, 29 Sep 2008 - 12:38 Cleo Mon, 29 Sep 2008 - 12:42 ale fajne:) renata19750702 Mon, 29 Sep 2008 - 13:39 lalalala Mon, 29 Sep 2008 - 15:34 No bo co za bzdury w tej telewizji wygadujÄ…, to siÄ™ juĹĽ w gĹ‚owie nie mieĹ›ci... aj80 Sat, 25 Oct 2008 - 23:08 Ĺ›wietne To jest wersja lo-fi głównej zawartoĹ›ci. Aby zobaczyć peĹ‚nÄ… wersjÄ™ z wiÄ™kszÄ… zawartoĹ›ciÄ…, obrazkami i formatowaniem proszÄ™ kliknij tutaj. Nasza przestrzeń miejska przypomina mi trochę strony internetowe z wczesnych lat rozwoju Internetu. Chaos wizualny, migające reklamy, niczym choinka na święta, brak spójności i jakichkolwiek standardów. Patrząc na inne polskie miasta zauważamy, że wcale nie jest lepiej, chociaż to marne pocieszenie. Kiedyś Krzysztof Kasowski śpiewał „Reklama… reklama… pranie mózgu już od rana”. I właśnie dziś kilka słów na temat reklamy outdoorowej w Szczecinie. Patrzę na nią i mam wrażenie, że krzyczy do mnie „Żryj naszą kiełbasę, żryj, teraz, nasza kiełba jest najlepsza!”. Czy podoba się Wam to, jak wygląda nasze miasto? Wszechobecne billboardy, reklamy na płotach, świecące reklamy LED zaglądające do okien mieszkańców w centrum, obklejone zabytki, oplakatowane wyremontowane kamienice. Czy nie macie wrażenia, że nikt nad tym nie panuje, a przykład idzie z samej góry. Nawet działacze polityczni, którzy zazwyczaj starają się „dbać” o estetykę w mieście, podczas okresu przedwyborczego uśmiechają się do nas z praktycznie każdego możliwego nośnika. I to często z miejsc, gdzie normalnie nie ma reklam – na rondach, trawnikach przy ścieżkach rowerowych, a także z plakatów naklejonych na drzewa (lub o zgrozo, przybitych). Mam kilka „ulubionych” miejsc w Szczecinie, gdzie zagęszczenie banerów reklamowych jest większe, niż liczba pasażerów w jadącej do Polic sto-siódemce w godzinach szczytu. Okolice parkingu podziemnego przy pl. Zwycięstwa, ulica Andrzeja Struga (przy północnej nitce wjazdowej do miasta) – oczywiście takich miejsc jest wiele, można by z tego stworzyć niemałą galerię szczecińskiej „sztuki” reklamy. Czy można sobie z tym jakoś poradzić? Okazuje się, że większość inicjatyw, jakie się pojawiają, są działaniami oddolnymi. Wychodzą bezpośrednio od mieszkańców, artystów, czy też przedsiębiorców. W wielu miastach, również w Szczecinie młodzi ludzie wykonywali pewnego rodzaju fotomontaże, pokazujące poszczególne okolice z reklamami (stan obecny) oraz bez reklam (stan pożądany). Od razu odzywały się jednak głosy przedsiębiorców: jak klienci do nas trafią, jak możemy pokazywać, że tu mamy siedzibę i świadczymy określony zakres usług, skoro nie ma żadnych reklam. Na to też jest rozwiązanie. Spójrzmy na nowe biurowce. Z małym wyjątkiem, wszystkie poradziły sobie z reklamą firm, które znajdują się w tych obiektach. Ładne, świecące w nocy neony, estetyczne reklamy i logo firm na schludnych tablicach przed wejściem. Okazuje się, że jednak można i to w dodatku w Szczecinie, w mieście, w którym często panuje pogląd „nie da się”. W większości przypadków takie działania są doceniane przez lokalne media i społeczności miejskie. Różne organizacje w Szczecinie Stowarzyszenie Estetycznego i Nowoczesnego Szczecina wraz z projektem Wandalovy organizuje plebiscyt na najładniejszą witrynę sklepową. Sam udział w takim konkursie już na pewno nobilituje przedsiębiorców i ich biznesy. Z kolei zwycięstwo w konkursie daje szereg publikacji w mediach, co bez wątpienia można nazwać „darmową reklamą”, za którą w innych okolicznościach zapłacić trzeba byłoby kilka tysięcy złotych. A gdyby pójść o krok dalej i całkowicie zakazać reklamy wielkoformatowej? Tak się stało w Sao Paulo w Brazylii. Kilka lat temu władze zdecydowały, że trzeba oczyścić miasto z reklam. Nakazali ich usunięcie, przedsiębiorcy mieli na to trzy miesiące, w przeciwnym wypadku musieli płacić wysokie kary. A gdyby u nas zrobić taką rewolucję? Wyobrażacie sobie protesty przedsiębiorców i agencji reklamowych? Dokładnie tak też się działo w Brazylii. Jednak po niedługim czasie okazało się, że ta decyzja była bardzo dobra i miasto nie było świadkiem serii bankructw jednych i drugich. Wzmogło to kreatywność, zaczęto inwestować w inne formy promocji, które dały dużo lepszy efekt, niż banery ustawione „jeden na drugim”. Przeprowadzano ankiety, które wykazały, że 70% mieszkańców jest zadowolonych z takiego działania. Czy to jest możliwe w Szczecinie lub ogólnie w Polsce? Może być ciężko, szczególnie w sytuacjach gdy większość przedsiębiorców nadal często mówi do grafika „Make my logo bigger… niech nasza reklama będzie większa od konkurencji, największa, niech będzie widoczna z kosmosu”. A przecież – jak mawiają – rozmiar nie ma znaczenia… Może niebawem doczekamy się programów w misyjnej telewizji, w których to w „Metamorfozach” nie będą zmieniane tylko pojedyncze osoby, lecz również przestrzenie miejskie. Pierwotnie ten wpis ukazał się w MM Trendu, w którym co miesiąc ukazują się moje artykuły. Twórca całego zamieszania, jakim jest Szczecin Blog. Na bieżąco informuje mieszkańców o tym, co się dzieje w naszym mieście. Pasjonat Szczecina, podróży i aktywnego wypoczynku. Na co dzień zajmuje się marketingiem i handlem. Hobby: jest ich wiele (nie sposób się nudzić) - urbanistyka, nowe technologie, komunikacja, psychologia, dobre europejskie kino. Wiadomość pozostałe 30 sierpnia 2009, 10:00 autor: Marek "Fulko de Lorche" Czajor Reklamy w mediach są tak stare, jak same media. Prawda ta nie dotyczy jednakowoż Polaków, którzy takiej potrzeby w czasach PRL-u nie odczuwali. Kupowali i tak to, co akurat rzucono na sklepy, a przebieranie w towarach czy usługach – toż to śmierdziało zgniłym kapitalizmem! „Reklama, reklama, pranie mózgu już od rana” śpiewa Krzysztof „ Kasowski. Fulko, odkąd dorwał Singstary i ni cholery nie może poprawnie zaśpiewać „Maczo”, nabrał szacuneczku dla Krzyśka. Ale nie song o brysiu jeżdżącym starym Żukiem chce Wasz ulubiony felietonista dzisiaj polecić. Tematem felietonu będzie reklama. Reklama – to coś, czego nie lubimy, na co psioczymy, czemu nie poświęcamy grama uwagi, a czego mimo wszystko na okrągło słuchamy, czytamy lub oglądamy. Fakt, że nieraz (a w zasadzie zawsze) wbrew własnej woli. Reklamy w mediach są tak stare, jak same media. Prawda ta nie dotyczy jednakowoż Polaków, którzy takiej potrzeby w czasach PRL-u nie odczuwali. Kupowali i tak to, co akurat rzucono na sklepy, a przebieranie w towarach czy usługach – toż to śmierdziało zgniłym kapitalizmem! Żeby nie było, że Fulko coś pokręcił – parę reklam owszem, było. Waszemu protagoniście utkwiły w pamięci szczególnie hasła na neonach namawiające do systematycznego oszczędzania. „Dzisiaj w SKO, jutro w PKO” – głosił komunistyczny slogan. I oszczędzało się. Najpierw małe Fulczątko dawało zarobić paniom nauczycielkom w szkole, potem starszy, dorodny już Fulko dawał hajc na książeczkę oszczędnościową w PKO. Niestety, kiedy po latach przyszło do likwidacji książeczek, za zbierany przez lata wkład można było kupić na przykład... scyzoryk. Akurat do poderżnięcia sobie żył. Ech, te neony... Koniec PRL-u oznaczał początek ery reklam w polskich mediach. Takich prawdziwych, wolnorynkowych, w stylu zachodnim. Kolorowy świat, w którym z taką troską dba się o nasze zdrowie, wygody, a przede wszystkim portfele, początkowo uwiódł Polaków. Sam Fulko uwielbiał specjalne pokazy i plebiscyty na najlepsze reklamy. Ale było i dawno minęło. Przejadło się. Dziś, dzięki różnorakim badaniom rynkowym, określaniu grup docelowych, szukaniu targetów i innym, utrwalającym stereotypy „instrumentom” karmieni jesteśmy wciąż tym samym. Czy to nie dziwne, że, poza drobnymi wyjątkami, Fulko zawsze przynajmniej w zarysie wie, co będzie w reklamie, zanim ją jeszcze pokażą? Spoty z udziałem kabaretu Mumio to jeden z niewielu rodzynków w nudnym reklamowym cieście. Te na pozór głupawe filmiki zyskały już miano kultowych. Szampony, podpaski i prezerwatywy reklamują zawsze długonogie laski o takiej urodzie, że szczęka opada (a coś innego się podnosi). Zupki i przyprawy to domena mamusiek do lat czterdziestu posiadających w domu bandę głodomorów. Proszki reklamują też mamuśki, które zawsze wylewają na siebie jakieś sosy i soki, a ich dzieci non stop taplają się w błocie. Kremy na zmarszczki zachwalają zazwyczaj pięćdziesiątki wyglądające jak trzydziestki, lekarstwa – sześćdziesiątki wyglądające na pięćdziesiątki, a kleje do sztucznych szczęk... hmm, mniejsza z tym. Wasz mistrz pióra lubi też reklamy banków i aut – występują w nich najczęściej zadowoleni z życia, zamożni, uśmiechnięci dżentelmeni w średnim wieku, mówiąc wprost – ludzie sukcesu. Nie tacy, jak sąsiedzi Fulko – smutni, nerwowi, zapracowani, z niespłaconymi kredytami. Inny świat. Dlaczego Wasz miły piwożłop tak się przeczepił do reklam? Ano dlatego, że ostatnimi czasy natrafił na kilka artykułów, opinii, polemik forumowych poruszających problem wzrostu natężenia reklam w grach. Duża część dyskutujących jest zatrwożona: „pada ostatni dziewiczy bastion! Za dwa lata nakłady na reklamy w grach zwiększą się czterokrotnie! Branża podzieli los telewizji, radia i gazet! Czyżby groziły nam przerwy w rozgrywce na bloki reklamowe?! Niektóre zdania Fulko podziela, inne nie, a jeszcze inne to jakieś głupie wręcz są. No bo to, że „wszędobylska komercha zżera branżę”, wiedzą wszyscy (choć chyba nie wszyscy rozumieją, co mówią – Fulko nie rozumie). Ale czy wszyscy zdają sobie sprawę, że reklama była obok i w samych grach od zawsze? Może nie wciskała się tak nachalnie i chamsko, jak w mediach, nie przeszkadzała w graniu, ale była i basta. Jak mówimy o branży, to spójrzmy na prasę grową. Wasz protagonista nie spotkał się z czasopismem, w którym od zawsze nie byłoby reklam. W niektórych przypadkach człek się wręcz zastanawia, czy ma do czynienia z gazetką o grach, czy może ulotką z hipermarketu. I nie ma znaczenia, czy jest to zagraniczne, stareńkie „Amiga Action”, czy nasz rodzimy tytuł. Pamiętacie taką polską gazetę w czerwonych okładkach? Od pewnego czasu w prasie zaczęły pojawiać się reklamy spoza branży komputerowo-growej. Trend ten, który serwisom netowym jakoś się wybacza, tutaj odrobinkę razi. Bo gdy w największym na rynku piśmie o grach Fulko ogląda drinki energetyczne, torby, porno tapety na komórki czy gorące kubki, to zastanawia się, czy aby ten S. na starość ciut nie zdziwaczał? Choć z drugiej strony – komu to NAPRAWDĘ przeszkadza? Wam chyba nie. Fulko w sumie też nie. Malkontentom? Ooo, tym na pewno tak, ale im przeszkadza nawet smród tygodniowej zupy ogórkowej (no... przykład może niezbyt trafiony). Nie podoba się – nie czytaj, przerzuć na następną stronę i pamiętaj, że może dzięki tym reklamom Twoja ulubiona gazeta w ogóle istnieje. Już na 8-bitowe „mikrokomputery” pojawiały się produkcje z zamieszczonymi w nich reklamami. Co więcej – to dzięki nim gry wyglądały ładniej. Prasa prasą, ale clou sprawy reklam jest stuff nie na zewnątrz, ale wewnątrz samych gier. Gdy odpalacie jakiś tytuł, nieraz natrafiacie na banery, szyldy, plakaty czy bilboardy z logami firm. Jedne są statyczne, inne dynamiczne, niektóre wyświetlają nawet filmiki. Już w wiekowym Pole Position (1982) reklamowały się Marlboro, Pepsi, Martini i Canon. Oprócz samych logosów w grach umieszczane są również konkretne produkty (tzw. product placement). I tak np. jeżdżąc taksówką w serii Crazy Taxi podwozicie głodomorów na żarcie do Pizzy Hut, Burger Kinga i KFC, amatorów ciuchów na zakupy do sieci FILA i sklepów Levisa, a potrzebujących kredytu po kasę do Sky Banku. W MGS 4 jako Snake używacie komórki SonyEricsson, słuchacie iPoda Apple, a nawet relaksujecie się Playboyem (tak jak w rzeczywistości). W dziesiątkach grach wyścigowych (Gran Turismo, PGR, Need for Speed itd.) ujeżdżacie całą masę samochodów autentycznych marek. Przykłady można by mnożyć. Gdy dany producent chce mieć grę ze swoim produktem w roli głównej, składa w firmie deweloperskiej specjalne zamówienie. I powstaje gra-reklamówka. Pamiętacie legendarnego Zoola? Przygody mrówki ninja sponsorowane były przez koncern Chupa Chups, dzięki czemu kolorowe lizaki wręcz wylewają się w hurtowych ilościach z ekranu. W innej platformówce – Colgate, bohaterem jest ząbek, który z tubką pasty i szczoteczką wiadomej firmy niszczy zarazki. W całkiem nowym Dash of Destruction na X360 dinozaury z dostawcami chipsów Doritos tłuką się dzięki firmie Frito-Lay. W tym przypadku firma zastosowała chytry plan przyciągnięcia jak największej ilości klientów. Gra po pierwsze: jest do ściągnięcia z XLA, po drugie: jest darmowa, a po trzecie: jest przeraźliwie łatwa. Każdy posiadacz X-a, który lubi nabijać sobie GameScore (czyli wszyscy), od razu ją ściągnął. Fulko też. Zastanawiacie się, czy takie prostackie gry za free mają sens? Spytajcie ludzi z koncernu DaimlerChrysler, który dzięki swojej darmowej grze-reklamówce sprzedał w danym okresie o 10 tysięcy Jeepów więcej. Sposobów na reklamowanie się przy pomocy gier jest naprawdę wiele. Od jakiegoś czasu producenci denerwują graczy, ujmując im po kilkanaście, może kilkadziesiąt sekund z czasu przeznaczonego na zabawę. A to wydłużają instalacje i loadingi poprzez doklejanie reklam, a to zmuszają do przeklikania kilku plansz reklamowych, zanim pokaże się plansza tytułowa, a to stosują jeszcze inne sztuczki, starając się przykuć naszą uwagę. Na szczęście we właściwą rozgrywkę buciorami nie włażą i to jest NAJWAŻNIEJSZE. Bo największym nieszczęściem byłoby zaaplikowanie Fulko i Wam bloków reklamowych. Wiecie, gracie w Burnouta, na budziku macie dwie stówki, adrenalina ścieka Wam po kolanach, a tu nagle... pyk! Akcja zostaje przerwana, a na ekran monitora wjeżdża pani z proszkiem BulBul, usiłując Was przekonać, że żaden inny specyfik nie wypierze lepiej Waszych dziwnie pachnących gaci. Tak, to, co zabija od lat telewidzów (szczególnie filmy), zrobiłoby równie wielką krzywdę graczom. Jaki byłby skutek? Fulko nie umie sobie tego wyobrazić. Pewnie byłoby więcej samobójstw, skopanego ze złości sprzętu i bomb w kopertach adresowanych do producentów i wydawców. I cracków „czyszczących” gry z reklam. Ale póki co, nie martwy się na zapas. Póki ta cała marketingowa „komercha” w grach nie ingeruje w rozgrywkę (przynajmniej z naszego, tj. graczy punktu widzenia), niech sobie zwiększają nakłady na reklamę i reklamują, co chcą. Nawet promocja proszku BulBul w niektórych okolicznościach ma sens. Gacie też trzeba w końcu kiedyś wyprać. Marek „Fulko de Lorche” Czajor Wypite – Zabij mnie – Rozterki – Pożycz – Jaśnie Pan – Giełdowe mydło i powidłoPiO 6 – Pierwsze zloty na płotyPiO 7 – KolekcjonerPiO 8 – Nie ma w co grać!?PiO 9 – Ja pisać lux tekstyPiO 10 – Bajeczki medialnePiO 11 – SklepPiO 12 – Fanboy – brzmi dumnie?PiO 13 – Plastikowa rzeczywistośćPiO 14 – Obywatelski obowiązekPiO 15 – Virtual RealityPiO 16 – Polskie dziadostwoPiO 17 – Garstka ryżu i łyk źródlanej wodyPiO 18 – Hasta la vista, Michael Jeżeli zależy nam na profesjonalnym czyszczeniu tapicerki samochodwej czy dywanów to warto takie zadnie zlecić firmie, która specjalizuje się w czyszczeniu dywanów i tapicerek. 2010-07-02 Nareszcie wyczekane wakacje. Po całym roku biernego trybu życia za biurkiem, warto zrezygnować z lenistwa i postawić na aktywne spędzenie sezonu letniego. Aby prowadzić zdrowy styl życia nie musimy mieszkać na wsi. Duże miasta, również Kraków, oferują nam szereg ciekawych możliwości. 2010-06-29 Na półkach sklepowych mamy mnóstwo, przeróżnych proszków. Czy wybieramy je pod względem działania, czy może pod wpływem reklamy w telewizji, a może podoba nam się ich opakowanie? 2010-06-11 Sejm jednogłośnie przyjął ustawę liberalizującą kwestie chodzenia po terenach zielonych znajdujących się w mieście, oczywiście jestem jak najbardziej zadowolony z tego powodu lecz czuję pewien niedosyt, wspomnienia Krakowa były bliższe ideału. Przypomnijmy sobie również jak sprawy w Krakowie miały się jeszcze kilkanaście lat temu. 2010-05-27 Grzegorz Kołodko pobił sam siebie proponując tak zwany podatek solidarnościowy, z niewiadomych przyczyn miałby on objąć lepiej prosperujące warstwy społeczne po to aby naprawić szkody po powodzi. Warto zadać sobie tylko jedno proste pytanie: Dlaczego? 2010-05-10 Obecnie kwestia prywatyzacji oraz reprywatyzacji jest sprawą kontrowersyjną, z jednej strony należałoby dokonać prywatyzacji, z drugiej możemy być pewni iż prywatyzowanie zakład zostanie nieuczciwie sprzedany i rozkradziony. Czy iść dalej i prywatyzować drogi po których się poruszamy? 2010-05-10 Obecnie nowe pokolenie ma być wychowane w tak zwanym duchu demokracji i tolerancji, wpajane jako dogmat jest im poczucie iż bezwzględnie wszyscy ludzie są wobec siebie równi i nie może to podlegać żadnej dyskusji, rozpatrzmy więc krytycznie i na poważnie czy ludzie rzeczywiście są sobie równi? 2010-02-18 Wszyscy chcielibyśmy aby nasze dywany, wykładziny i komplety wypoczynkowe zawsze były jak nowe. Niestety z biegiem czasu wszystko staje się brudne i szare. Zwykłe metody prania zawodzą? Nie znaczy to wcale, że od razu musimy sięgać do kieszeni i kupować nowe. Wypróbuj profesjonalnego sposobu odnowienia dywanów i tapicerki. 2010-02-01 Po obejrzeniu reklamy w TV zdecydowałam się kupić sławny proszek do pranie dywanów. „Tylko rozsypać na dywan, poczekać 20 minut i wciągnąć odkurzaczem" - cudo, a nie środek do prania ów proszek za cenę ok. 26zł ... Czasem tak się w życiu trafi, że przez chwilę nieuwagi poplamimy dywan, czy kanapę. W takim przypdaku pół biedy, jeśli jest to nasza własność, ale co w sytuacji, kiedy rzeczony dywan należy do kolegi / znajomych / rodziny?

reklama reklama pranie mózgu już od rana